Sake Magajin - forum

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Komputery

Ogłoszenie

[sierpień] - do redakcji dołączają 2 osoby
[sierpień] - mamy stronę!

#1 2008-06-06 21:52:14

Hy

Skryba

6106792
Skąd: Bydgoszcz
Zarejestrowany: 2008-05-21
Posty: 82
Punktów :   

Recenzja ^^

No to zgodnie z przeznaczeniem tego działu państwo pozwolą, że przedstawię- recenzja próbna Black Blood Brothers [zwanego czasem ble ble ble] Wszelkie komentarze mile widziane ^^


Black Blood Brothers


Jirou i Kotarou Mochizuki to dwójka zupełnie odmiennych braci-wampirów, zmierzających do Strefy Specjalnej- jedynego miejsca gdzie ludzie i wampiry żyją na równi ze sobą. Jednak gdy już tam docierają, okazuje się że nie są w niej zbyt mile widziani.

Minęło 10 lat od Świętej Wojny między ludźmi i wampirami, a zupełnie nową rasą- dziećmi Kowloon. Wojna zniszczyła kompletnie cały Hong Kong, a wampiry ze starych rodów przeniosły się do nowo utworzonej Strefy Specjalnej w której wraz z ludźmi mieli żyć w pokoju, a nad której porządkiem czuwa firma o jakże zachęcającej nazwie Order Coffin Company. Jednym z bohaterów tej wojny był właśnie Jirou. Po dziesięciu latach przybywa on do Strefy Specjalnej wraz ze swoim małym braciszkiem Kotarou, jednak trafia w kiepskim momencie, bo wewnątrz Strefy zaczynają się nawarstwiać problemy. Z ukrycia wychodzą  bowiem ponownie dzieci Kowloon. Odtąd Jirou i Kotarou, wraz z pomagającą im negocjatorką z Firmy- Katsuragi Mimiko, będą musieli stawić czoła wielu przeciwnościom.

Wampiry to chyba jeden z bardziej oklepanych motywów w anime. Już nikogo nie zdumiewają krwiopijcy o szlachetnych sercach, koegzystujące w spokoju i harmonii z ludźmi. Fakt, Black Blood Brothers może nie jest pod tym względem najoryginalniejsze, ale fani opowieści o wampirach nie będą na to narzekać. Na wstępie trzeba powiedzieć, że jak na zaledwie 12-odcinkową serię twórcom udało się upchnąć całkiem pokaźną ilość bohaterów i dość zawiłą fabułę. Przez długi czas zastanawiałam się jak zamierzają z tego wszystkiego wybrnąć, skoro co rusz dodawali sobie nowe wątki, ale trzeba im oddać, że końcówka faktycznie pod tym względem nie zawiodła i przyniosła odpowiedzi na wszystkie pytania. Co więcej każdy odcinek zaczyna się retrospekcją z życia głównych bohaterów. Czasem ona pomaga, czasem nie, ale moim zdaniem dobrze wkomponowuje się w całość serii.

Jeśli chodzi o bohaterów to jak już wspomniałam na tak krótką serię było ich całkiem sporo. No, może nie tylu co w Baccano, ale jednak wystarczająco, by zainteresować się też kimś innym niż tylko trójką głównych bohaterów. Naturalnie ciężko byłoby przedstawić ich wszystkich ze szczegółami, ale tu należy się kolejna pochwała dla twórców- postaci poboczne nie zostały wcale potraktowane po macoszemu. W retrospekcjach można nawet poznać fragmentarycznie ich przeszłość. Jeśli zaś chodzi o główne role, to po pierwsze mamy Jirou- przykładnego bishounena i idealnego herosa. Jest odważny i niepokonany, jak przystało na bohatera wojny, jednak jego słabościami są światło słoneczne i woda. Co do światła to twórcy chwilami zapominali, że w ogóle dali bohaterowi taką słabość, ale widać że po stoczonej walce znów sobie o tym przypominali i wszystko wracało do normy.  W całej postaci Jirou najbardziej przeraża jednak jego strój. Tradycyjny czerwony płaszczyk rodem z Hellsinga jest jeszcze na upartego znośny, ale już kapelusz z wielkim metalowym…kolczykiem? już mnie niestety nie przekonał. A do tego wszystkiego nieśmiertelne japońskie okulary pływackie na szyi. Jeśli chodzi o jego młodszego braciszka Kotarou, to od razu mogę powiedzieć, że absolutnie żadna postać w tym anime nie była równie wkurzająca. No….może nie absolutnie, bo pani z retrospekcji też mi krwi napsuła.. Kotarou to mały dzieciak o wielkich niebieskich oczach i blond loczkach, biegający, skaczący, słodzący i opychający się czym się da. Słodycz wręcz wylewała mi się z monitora na biurko za każdym razem gdy pojawiał się w kadrze. Co ciekawe- w pierwszym odcinku możemy z radością obserwować jak mały Kotarou dostaje cięgi od swojego brata za wszelkie wybryki, jednak przez następne 11 epizodów Jirou będzie go traktować jak porcelanową laleczkę. No cóż…No i trzecia z głównych postaci- pracująca dla Firmy Katsuragi Mimiko. Typowa bohaterka o Tragicznej Przeszłości- osierocona za młodu, teraz pragnie szczęścia dla wszystkich wkoło, nawet kosztem własnego życia. Mimo że z reguły nienawidzę tego typu osobowości, tym razem przyznaję bez bicia, że Mimiko wzbudziła moją sympatię. Okazała się być zdecydowana i zaradna, chociaż chwilami zachowywała się po prostu głupio. Na wysokim poziomie stoją też czarne charaktery.

Do muzyki nie mam zarzutów. Pojawiające się czasem dźwięki organów połączone z szybką muzyką elektroniczną nadają akcji tempa i dynamizmu, no i świetnie wpasowują się w klimat serii. Jedynie w pierwszym odcinku w tle dało się słyszeć koszmarne pianino rodem z niemych filmów komediowych. Za to opening po prostu straszy tandetnością. Gdy pierwszy raz go usłyszałam, o mało nie spadłam z krzesła, ale o dziwo z czasem przywykłam i przestał na mnie robić większego wrażenia. Za to ending zachwyca swym pięknem. Delikatna, melancholijna muzyka i piękny kobiecy wokal na długo zapadają w pamięć.

Od strony technicznej też jest nieźle. Kreska jest bardzo ładna, może chwilami zbyt…’bishounenowata’ i przesłodzona, ale ogólnie nie można mieć do niej zarzutów, tak samo ma się sprawa tła- szczegółowe i porządnie zrobione. O animacji też złego słowa nie można powiedzieć- dzięki niebiosom że twórcy nie zastosowali w niej komputerów…ogień którym operuje jeden z pobocznych bohaterów wieje co prawda lekką tandetą, ale w gruncie rzeczy nie irytuje.

Podsumowując seria nie wznosi się może na szczyty ambicji i polotu, ale jest lekkostrawnym przerywnikiem dla każdego fana wampirów i dla całej reszty znudzonych fanów anime którzy szukają czegoś dla odstresowania. Muszę przyznać że oglądałam tą serię z przyjemnością, nawet pomimo wkurzającego Kotarou. Muszę jednak ostrzec każdego, kto szuka w anime realizmu. Tutaj podczas walk, zwłaszcza z większą grupą przeciwników, włącza się opcja ‘Matrix’- kule zatrzymywane są jedną ręką, a bohaterowie biegają po ścianach. Najbardziej ubawił mnie pierwszy odcinek w którym do bohatera strzelają działa czołgów…Tak czy inaczej jak już wspomniałam- jest to krótka, niezła seria, dobra jako przerywnik między ambitniejszymi tytułami.


http://www.anime-planet.com/users/images/signatures/Skadi.jpg

Offline

 

#2 2008-06-10 19:58:35

baśbaś

Skryba

Zarejestrowany: 2008-06-10
Posty: 12
Punktów :   

Re: Recenzja ^^

angels feather


Nastoletni Hamura Shou rozpoczyna naukę w ekskluzywnej szkole dla chłopców. Szkoła jednak tylko z pozoru wydaje się normalna...

Długo zastanawiałam się od czego zacząć recenzję, żeby nie zdradzić zbyt dużo fabuły. I szczerze muszę przyznać,że było to trudne. Fabuła tego dwuodcinowego OAv można opisać w 3 zdaniach. Całość trwa jednak godzinę i naprawdę podziwiam wszystkich, którzy tyle wytrzymali.

Problem jest następujący: tak, jak w amerykańskim filmie senacyjnym MUSI pojawić się sympatyczny murzyn oraz scena pościgu po mieście, tak pewne prawidła obowiązują w anime.
Musi więc pojawić się zwykły bohater, który okazuje się później postacią obdarzoną niesamowitą mocą; musi być walka na katany; najbliższy przyjaciel musi zdradzić bohatera; nie może też zabraknąć słów w stylu "nie umieraj!" "przestań płakać! chcę, byś zawsze był(a) szczęśliwa". Normalnie jednak jest to rozłożone na 26 odcinków, tu scenarzyści postanowili to wszystko zmieścić w 60 min. Rezultat jest taki, że fabuła służy tylko do tego, żeby te motywy jakoś ze sobą połączyć.

Nie należy zapomnieć o tym, że jest to OAV przygotowany na podstawie gry randkowej dla dziewczyn. Dzięki temu otrzymujemy cały przegląd bishounenów, niektórych do tego ze skrzydłami. Jak już pisałam, anime jest krótkie, więc trudno byłoby dobrze przedstawić 4 bohaterów, a tu jest ich co najmniej 2 razy więcej. Imion nawet nie ma sensu zapamiętywać, połączenie twarzy z konkretną sytuacją też nie należy do łatwych. Nawet z wyglądu bohaterowie nie specjalnie się różnią. Oprócz jednego - najbardziej zniewieściałego, który do tego nosi okulary.

Pod względem grafiki 'Angels Feather' również nie powala na kolana. Jak już wspomniałam - projekty postaci są nudne i nie wyróżniają się niczym. Bohaterowie, do tego, cały czas chodzą w tych samych ciuchach. Najciekawszą animacją jest opening, który można obejrzeć z przyjemnością. Rażą, natomiast, wstawki robione grafiką komputerową. Tła są proste, większość scen odbywa się do tego w ciemnych wnętrzach - wiadomo, w takich warunkach więcej przejdzie. Plusem dla fanek tapet z bishounenami będą zbliżenia na postaci, których w scenariuszu jest pełno. wystarczy trzymać cały czas rękę w okolicach klawisza 'print screen' żeby szybko dorobić się galerii anielskich tapet.

Jeśli chodzi o oprawę muzyczną otrzymujemy j-rockowy opening i ending, a w samym anime sentymentalne utwory na pianinie. Trzeba przyznać, że pasują do klimatu tego OAV, chociaż nie wpadają jakoś specjalnie w ucho.

Podsumowując: godzina spędzona na oglądaniu tego dzieła, jest godziną zmarnowaną (chyba, że ktoś poluje na tapety). Panowie pewnie nawet bez tej recenzji odpuszczą sobie oglądanie 'angels feather' po openingu, większość pań chwilę później. Do końca obejrzą jedynie recenzenci i ci, którzy kompletnie nie mają co robić z czasem. I tak, jak już wspominałam na początku, właśnie te osoby podziwiam.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.narutoxgra.pun.pl www.tmds.pun.pl www.highrpmklub.pun.pl www.dforce.pun.pl www.mibmwnt.pun.pl